Ostatnie tygodnie to okres bezprecedensowych spadków na rynkach kapitałowych. Wiele osób z rozpaczą obserwuje, jak topią się oszczędności ich życia, podczas gdy inni próbują podejmować gwałtowne decyzje, zazwyczaj niestety również przynoszące straty. Jak w dobie kryzysu pomnażać swój kapitał? Jakie wpływ na nasze decyzje mają emocje?
Inwestowanie podczas bessy – pułapki i błędy
Każdy z nas dysponuje inną sumą pieniędzy do zainwestowania, każdy z nas w inny sposób do nich doszedł i w związku z tym każdy z nas ma różną wrażliwość na utratę części środków. Wielu, a zwłaszcza osoby, które inwestowane środki zdobyły ciężką pracą, bardzo trudno znoszą informacje o spadkach wycen zakupionych aktywów – np. o 20, czy 30 procent, co nierzadko prowadzi do przedwczesnego wyjścia z inwestycji. Z jednej strony trudno się temu dziwić – nikt nie lubi tracić pieniędzy, a z drugiej trzeba mieć na uwadze, zwłaszcza inwestując w perspektywie długoterminowej, że okresy hossy i bessy to naturalny element rynku kapitałowego.
Inną, powszechnie stosowaną strategią, jest kupowanie przecenionych aktywów, w nadziei na szybkie odbicie. Choć wiele aktywów może wyglądać nader atrakcyjnie po 30-, a nawet 40-procentowej przecenie, to taktyka ta, nazywana łapaniem spadających noży jest bardzo ryzykowna. Jeśli odbicie nie następuje tak szybko, jak się tego spodziewamy, a spadki się pogłębiają, może okazać się, że zamiast oczekiwanych szybkich wzrostów osiągamy straty. Inwestowanie na giełdzie polega co prawda na tym, by kupować tanio i sprzedawać drogo, ale jeśli zbyt wcześnie dokonamy transakcji, możemy srodze się rozczarować.
Wchodząc w rynek inwestycyjny w chłodny, skalkulowany sposób, trzeba oczekiwać na moment, kiedy rynki „ubiją dno”, czyli osiągną moment, poniżej którego właściwe niemożliwe będą dalsze spadki. Symptomami tej sytuacji są m.in. bardzo niski współczynnik ceny do zysku lub ceny do wartości księgowej i zauważalne wzrosty, nie tylko z perspektywy jednosesyjnej, ale dłuższe, wskazujące na wyraźne odbijanie giełd. Mimo wyczekania takiego momentu należy być mentalnie gotowym na potencjalne straty – rynki nadal mogą przeceniać aktywa. Analizując obecny kryzys wywołany koronawirusem, niezwykle trudno jest przewidywać, kiedy może zostać osiągnięte dno – przedłużająca się pandemia z pewnością będzie coraz bardziej obniżała jego poziom. Z drugiej strony bardzo aktywnie działa amerykańska rezerwa federalna, której wysiłki mają wyraźne odbicie na rynkach, choć bardzo prawdopodobne, że będzie to oddziaływanie krótkotrwałe, z uwagi na panikę inwestorów, zaniepokojonych kolejnymi przypadkami choroby.
Obligacje, lokaty i bony skarbowe – czy to bezpieczne wyjście?
Wiele osób, szczególnie w tak niebezpiecznych z punktu widzenia finansów czasach, decyduje się chronić swoje oszczędności, kupując obligacje i bony skarbowe, albo wpłacając swoje środki na lokatę. Takie rozwiązanie może wydawać się bezpieczne – po roku mamy gwarantowany zwrot zainwestowanej kwoty, powiększonej o oprocentowanie. Nie jest to jednak rozwiązanie skutecznie chroniące kapitał. Dlaczego?
Warto mieć na uwadze inflację, która już przed wybuchem kryzysu związanego z koronawirusem, wynosiła około 4,7%. W ramach walki ze skutkami kryzysu banki centralne rozpoczęły nielimitowany dodruk pieniędzy, które z dużą dozą prawdopodobieństwa przenikną również do realnej gospodarki. W efekcie, po pierwszym szoku podażowym należy oczekiwać dynamicznych wzrostów inflacji na całym świecie, która prawdopodobnie będzie się utrzymywała przez kilka lat. Tymczasem w Polsce Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się na obniżenie stóp procentowych, co zmniejszyło i tak bardzo niskie oprocentowanie lokat i zwiększy presję inflacyjną również w Polsce.
Zakładając nawet utrzymanie dotychczasowych wskaźników, to po porównaniu lokat pozwalających na około 1-procentowe w skali roku zyski (które należy pomniejszyć o 19% tzw. podatek Belki) i 4,7-procentową inflację, bez trudu można zauważyć, że odkładając pieniądze na lokacie tracimy 3-3,5 procent rocznie. Jest to więc bezpieczne, ale skazujące nas na stopniową utratę wartości rozwiązanie.
Fundusze inwestycyjne – dlaczego warto się nimi zainteresować?
Jak więc zabezpieczyć swoje środki, by z jednej strony nie ryzykować utraty znacznej części z nich, a z drugiej – zabezpieczyć je przed inflacją? Czy możliwa jest pomoc ekspertów w takim skomponowaniu swojego koszyka, by okazał się on odporny na zawirowania rynkowe i inflację?
Takim rozwiązaniem mogą okazać się fundusze inwestycyjne otwarte, oferowane chociażby przez Generali Investments, czyli najbardziej efektywne towarzystwo oferujące IKE i IKZE w Polsce, według raportu analizy.pl. Ponad 25-letnie doświadczenie na Polskim rynku pozwoliło na wypracowanie skutecznego i bezpiecznego modelu działalności – o czym można się przekonać, samodzielnie analizując dostępne na stronie wyniki.
Dodaj komentarz